czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 22

 To jakiś chory sen prawda? Sen , z którego pragnę jak najszybciej się obudzić. Niestety . . . To jest moje pieprzone życie. Dlaczego ? Dlaczego akurat ja ? Myślałam, że takie coś zdarza się tylko w filmach, albo innym ludziom. Myślałam, że będę szczęśliwa , że uniknę tych wszystkich "życiowych" problemów.

 Teraz jak głupia siedzę na tym łóżku szpitalnym i płacze. Nie mogę opanować łez. Lusterko , które trzymałam leży na podłodze. Nie mogę na siebie patrzeć. Wtuliłam się w Nialla. Przed oczami mam jakieś dziwny urywek.

 "Zegarek wskazywał godzinę 13.59. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Wyłączyłam TV i poszłam je otworzyć. Zobaczyłam w nich zapłakaną... " 

 Kogo? No kurwa kogo ? Nic, kompletnie nic .

 Dotknęłam opuszkami palców mojego lewego policzka. Przez środek policzka, aż do kącika ust rozciągała się długa rana. Przez to cholerne szkło.

 - Wszystko w porządku? - spytał Niall gładząc mnie po plecach.
 - Nic nie jest w porządku ! - krzyknęłam. - Powiedz proszę, że to zejdzie. Że nie będzie śladu ,  że to tylko głupia rana. Proszę . . .
 - Nie mogę. Przepraszam... - w jego głowie wyczułam smutek. Zakleił mi ranę opatrunkiem, który wcześniej oderwałam.

 Zostałam oszpecona. Do końca życia będę miała bliznę na twarzy. Nikt mnie nie zachce teraz. Każdy będzie brał mnie na litość i wytykał palcami " O to ta z blizną " . Nie chce tak żyć. Nie chcę. . .

 *Tydzień później*

 - Louis? Co ty tu robisz? - spytałam chłopaka kiedy wszedł do sali. - Gdzie Niall ?
 - Musiał coś załatwić i wysłał mnie abym cię podstawił pod dom. - powiedział uśmiechnięty.
 - Okej. - powiedziałam.

 Dzisiaj dostałam wypis. Szatyn wziął moją torbę i razem wyszliśmy z tego przeklętego szpitala. Podszedł do swojego sportowego auta i otworzył mi drzwi jak dżentelmen. Podczas jazdy nie rozmawialiśmy. Gdy byliśmy na miejscu chciałam wyjść z samochodu, ale chłopak mi to uniemożliwił. Skierowałam na niego wzrok , a on mnie pocałował.

"...poczułam jak mnie obejmuje, i szepcze ciche "przepraszam". Spojrzałam w jego oczy. Nasze usta dzieliły centymetry. Louis zmniejszył tą odległość i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Oddałam go. Zaczęliśmy się całować. Louis pogłębiał pocałunek z każdą minutą. Jego wargi były takie słodkie i miękkie. Czułam się świetnie.."

 Wróciło kolejne zapomniane wspomnienie. Tym razem nie oddałam pocałunku. Lou spojrzał na mnie zdziwiony. Pokręciłam przecząco głową i rzekłam: 
 - Nie chce być twoją kochanką. Nie chcę abyś brał mnie na litość. - szybko wyszłam z samochodu. On uczynił to samo. 
 - O co ci chodzi ? - krzyknął za mną. 
 - Co było w lesie ? - zamyślił się chwilę. - Przypomnij swoje słowa i zniknij z mojego życia! Już na zawsze ! - krzyknęłam  i pobiegłam do domu.


 Zsunęłam się po drzwiach i zaczęłam płakać. Dlaczego ? Dlaczego to spotyka mnie? Nienawidzę siebie. Brzydzę się sama sobą. Wiem to moje życie , ale dlaczego, aż tak skomplikowane?

 Po dwudziestu minutach ogarnęłam się i ruszyłam w stronę salonu. To tu się to wydarzyło. Tak mi mówił Niall. Ruszyłam w stronę łazienki. Przejrzałam się w lustrze. Rozebrałam się i weszłam  pod prysznic. Brakowało mi tego. Nie wiem czemu, ale czułam się jakaś brudna. Umyłam się moim ulubionym żelem. Gdy skończyłam owinęłam się ręcznikiem i poszłam do mojej sypialni. Ubrałam czarną  bieliznę, czarne rurki i niebieską bluzkę.
 - Co ty tu robisz? - przestraszona odwróciłam się w stronę głosu.
 - Mieszkam tu. Nie widać ? - odpowiedziałam przyjaciółce.
 - Boże dziewczyno co ty masz na twarzy ? Jak ja się z tobą na ulicy pokarzę. Wstyd! - krzyknęła.
 - Przeszkadza ci to? - spytałam.
 - Tak. Wiesz co będzie najlepsze ?
 - No słucham cię.
 - Wynoś się z mojego domu. - powiedziała. Zaśmiałam się.
 - To jest mój dom. Nie pamiętasz  moja przyjaciółko? I to ty się wynoś. Jesteś nic nie wartą egoistką! - krzyknęłam. - Masz pół godziny na spakowanie się i opuszczenie tego domu.
 - Co?  - spytała zszokowana.
 - Czas leci Kochaniutka. - rzekłam i zeszłam do salonu. Usiadłam sobie wygodnie na kanapie i włączyłam telewizję. Skakałam po kanałach szukając czegoś ciekawego. Przed czasem usłyszałam dźwięk ciągniętej walizki po schodach. Spojrzałam na Alex. Posłała mi wściekłe spojrzenie.
 - W kuchni na stole leży list. Twój brat go przyniósł kiedy ciebie nie było. - powiedziała do mnie.
 - Żegnaj. - krzyknęłam za nią i udałam się do kuchni. Znalazłam tam dużą białą kopertę. Otworzyłam ją i zobaczyłam w niej kartkę papieru i drugą kopertę, ale ta miała ciemniejszy kolor. Na początek przeczytałam list, który mnie zszokował.

" Cześć! 
Tak w skrócie aby nie przeciągać. 
Nasi rodzice ukrywali prawdę. Nie jesteś ich córką, a ty nie jesteś naszą siostrą. 
Podobno urodziła cię jakaś dziwka, która oddała cię naszym rodzicom, a potem popełniła samobujstwo , skacząc z Tower Bridge. 

W drugiej kopercie jest coś od twojej "matki" . Tej prawdziwej. Nie chcieliśmy patrzeć więc zostawiamy to dla ciebie. 

Nie chcemy mieć w rodzinie córki jakiejś szmaty, dlatego wyrzekamy się ciebie. 
Nie dzwoń, nie pisz i nie kontaktuj się z nami. 

Twoi kochaniu 
JUŻ nie bracia "

 Wyrzekli się mnie? Nie... Za dużo tego wszystkiego ZA DUŻO!    Spojrzałam na kopertę od "matki" Nie wiem czy chcę to czytać czy nie. Ale może? Ciekawość mnie zżera. Otworzyłam kopertę, usiadłam na podłodze i zaczęłam czytać. 

" Witaj córecko! 
Jeśli to czytasz to znaczy, że już wiesz. . . 
Tak może i byłam dziwką i jesteś z przypadku, ale cię kocham. 
Kocham jak każda matka. 
Wiem pewnie mi nie wierzysz, ale gdybym cię nie kochała to czytałabyś to? ... " 

 - Przynajmniej nie miałabym tak zjebanego życia - powiedziałam na głos.
"... No właśnie. 
A dlaczego się oddałam? Dlaczego skoczyłam ? 
Chciałam abyś miała normalne życie. Aby nikt ci nie wytykał "jesteś córką dziwki" 
 Miałam dużo problemów i byłam bezsilna. Samobójstwo to jedyne o czym myślałam. 


Także... Twoi poprzedni rodzice odebrali mi ciebie. 
Miałam wtedy 17 lat i mnie przygarnęli. Jak urodziłam to mnie wyrzucili. 
Utrudniali mi kontakty z tobą. 
Nie mogłam być przy tobie i dlatego się zabiłam. Jestem przy tobie duchem.  

Dlaczego piszę w czasie przeszłym? Bo już nie żyję. Zrobiłam to. Skoczyłam.
Pamiętaj kocham cię. Zawsze i wszędzie. Zawsze cię chroniłam i chronić będę kwiatuszku. 

Twoja prawdziwa i kochająca
mama. "

 Popłakałam się. To mnie . . . wzruszyło? Nie wiem, a może ? Spojrzałam na zegarek. Godzina 23.20.  Wstałam z zimnej podłogi i ruszyłam do drzwi. Ubrałam buty i wyszłam z domu nawet nie zamykając drzwi na klucz. Ruszyłam w stronę Tower Bridge. 

 Siedziałam na barierce mostu. Godzina 1.34. Zanim spadnę minie kilka minut.Zanim się utopie też minie kilka minut. Więc czas zgonu około 1.40 .Moja mama nie dawała rady. Ja także nie daję. Umrę i spotkam ją. Ona mnie zrozumie. Może, ale mam nadzieje. Będę szczęśliwa A NIĄ.
  Dlaczego skaczę? Nie mam nikogo na tym świecie nikogo. . . 
   Spojrzałam w stronę wody i pochyliłam się do przodu. .  . 



http://spraszkow.prv.pl/13-ENGLISH/bridge-2.jpg




piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 21

 Przepraszam, przepraszam znowu nawalam z rozdziałami. 
Obiecuję się poprawić. <3 

Liczę także na jakieś wasze komentarze. 
One motywują i pomogę mi się poprawić <3 


 Ból i pieczenie. Tylko to czułam w tamtej chwili. Otworzyłam  oczy, po czym szybko je zamknęłam gdyż grom światła poraził je.
 - Doktorze! - krzyknął jakiś kobiecy głos. Co? Gdzie ja jestem? Ponownie spróbowałam otworzyć oczy, ale teraz wolniej. Ujrzałam biały obraz. Jestem w niebie? Nie... przecież doktor by mi nie był potrzebny w niebie. Przekręciłam głowę w prawą stronę co wywołało u mnie potworny ból. Nad sobą ujrzałam jakiegoś mężczyznę.
 - Proszę pani. Słyszy mnie pani ? Proszę ścisnąć moją rękę na "tak" - powiedział. Z wielką trudnością uścisnęłam jego rękę. - Jest pani w szpitalu i miała pani wypadek. Teraz proszę odpoczywać. Dobrze? - ponownie uścisnęłam jego dłoń.

 *Oczami Nialla* 

 - Nicol! - krzyknąłem podchodząc do jej łóżka i całując w policzek. - Martwiłem się. 
 - Nie musiałeś. - powiedziała i uśmiechnęła się. - Możesz mi powiedzieć co się stało? 
 - Nie pamiętasz ? - zasmuciłem się. Pokręciła przecząco głową. - Więc co ostatniego pamiętasz? 
 - Nasz przyjazd do tego domku letniskowego.- powiedziała po długim namyśle. 
 - Tylko ? 
 -  Tak..
 - To masz wielką dziurę w głowie. 
 - To znaczy? 
 - To było tydzień przed wypadkiem... Nie pamiętasz co działo się potem? - spytałem z nadzieją w głowie. 
 - Nie wiem. - w jej oczach zobaczyłem łzy.  - Nic nie pamiętam ! Już policja się mnie o to wypytywała, a ja naprawdę nic nie wiem!  - Ona nie pamięta ani wypadku, ani tego, że Perrie jej groziła, ani wypadu z Lou do lasu. No cóż... 
 - Ciiii... - powiedziałem i złapałem ją za rękę. Wszystko będzie dobrze. 
 - Na pewno? 
 - Postaram się. - uśmiechnąłem się do niej. Do sali weszła pielęgniarka. 
 - Ma pani cudownego narzeczonego. - powiedziała blondynka. 
 - Narzeczonego? 
 - Nialla. Cały czas przy pani był i także jego koledzy go wspierali. - uśmiechnęła się ciepło i wyszła. 
 - To twoja sprawka? 
 - No inaczej by mi nic nie powiedzieli... 
 - Oj Niall, Niall. 

*Następny dzień* 

 - Hejka. - przywitała mnie i Harrego Nicol. Oj chyba jeszcze nie wiedziała... Ale i tak prędzej czy później się dowie. 
 - Hej. - rzekł Loczek i przytulił dziewczynę. Uczyniłem to samo. 
 - Jak tam? - spytałem. 
 - Lepiej. A czemu jesteś taki smutny? - przyjrzała mi się uważniej. 
 - Widziałaś się w lustrze? 
 - Nieee... A coś z moimi włosami nie tak? Jestem gdzieś brudna? 
 - Gorzej... - powiedziałem, a Harry wręczył jej lusterko. Po jej policzkach popłynęły łzy... 





sobota, 29 marca 2014

Rozdział 20

Przepraszam kochani, że tak długo nie pisałam, ale nie miałam czasu ;c 
I od dłuższego czasu jestem chora ;c 
Postaram się nadrobić ten stracony czas ;D  

Zapraszam także do komentowania rozdziału ;* 
Każdy komentarz znaczy dla mnie wiele <3 

A teraz bez przynudzania zapraszam na nowy rozdział <3 


*Oczami Nialla* 

 - Jak to nic nie macie ?! - byłem wkurzony. Policja to policja, powinna coś robić, a nie siedzieć i przekazywać złe wieści. 
 - Robimy co w naszej mocy. Przesłuchaliśmy wszystkich sąsiadów, obejrzeliśmy nagrania z kamer. Zabezpieczyliśmy odciski palców w mieszkaniu i nie znaleźliśmy nikogo podejrzanego. - powiedział policjant.
 - I nic nie macie ?! To jest chore!
 - Panie Horan. Wiemy, że pana narzeczona jest w ciężkim stanie i, że pan jak najszybciej chce znaleźć winnego, ale to wymaga czasu....
 - Czasu?! Jakiego czasu?! - wstałem z krzesła, ale mężczyzna gestem ręki kazał mi usiąść, co uczyniłem.
 - Mógłbym zadać panu kilka pytań?
 - Proszę... - powiedziałem obojętnie.
 - Ech... Czy pańska narzeczona miała wrogów. - spytał.
 - Nie... Raczej nie... Nic mi nie wiadomo. - rzekłem.
 - Czy ktoś w ostatnim czasie jej groził? - zamyśliłem się lekko. " Perrie. Fuck. Przecież nie wsypie laski przyjaciela. Sam ją najpierw muszę o to spytać..."
 - Nie przypominam sobie.
 - To na razie wszystko. Dziękuję, będę z panem w kontakcie. - rzekł policjant.
 Pospiesznie wyszedłem z komisariatu i skierowałem się w stronę samochodu.
 - Co jest Niall? - spytał Harry patrząc na mnie.
 - Zawieź mnie jak najszybciej do naszego domu.
 - Dlaczego? - spytał zdziwiony Loczek.
 - Natychmiast! - powiedziałem wkurzony.
 - Doobra... - powiedział Harry podnosząc do góry ręce.

 Po kilkudziesięciu minutach wpadłem do pokoju gdzie siedzieli Louis, Liam, Zayn, Sophie, Eleonor i Perrie...
 - Ty... - skazałem na blond włosom stając na przeciw niej. Siedziała na kanapie obok Zayna.
 - Co ja? - spytała zdziwiona.
 - Rzuciłaś ją tym szkłem !
 - Niall! Co ty pieprzysz ? - spytał Zayn wstając. 
 - Twoja dziewczyna groziła Nicol! - wydarłem się. - I prawdopodobnie to przez nią jest w szpitalu.
 - Jak to? - spytał zdziwiony Lou. - Niki nic nie mówiła.
 - Bo nie chciała. Sam słyszałem. Wtedy na ty biwaku kiedy ona... - wskazałem na Pez. - ... poszła zaprowadzić Nicol do pokoju.
 - Wiem, że mnie nie lubisz, ale nie musisz ze mnie robić kryminalistkę. - powiedziała blond włosa. - A w ogóle co ona cię interesuje ? Tak nagle znajduje się we waszym życiu. Spędzacie z nią czas jakby była nie wiadomo kim. Ona wam mąciła tylko w głowach. Ona leciała na waszą kasę.
 - Skończyłaś swój monolog? - spytałem kpiąc. - Gdybyś nie zauważyła była naszą, a w szczególności moją przyjaciółką. Nie masz prawa tak o niej mówić!
 - Ale ja jej nie lubiłam. Skończyłeś?
 - Tak, ale na policji powiem o tej groźbie. - uśmiechnąłem się do niej i ruszyłem w stronę drzwi.
 - Policja...? - powiedziała niepewnie El.
 - Niall odbiło ci? - spytał Zayn.
 - Mnie ? Może i tak, ale chce po prostu znaleźć tego co jej to zrobił. - i wyszedłem.
  Ruszyłem w stronę miejsca gdzie to się wszystko stało. Dom Nicol. Po kilku minutach stałem już pod jej domem. " Nie martw się skarbie " - pomyślałem. " Znajdę winnego.  On lub ona zapłaci za to co tobie zrobił. "






piątek, 7 marca 2014

Rozdział 19

*Oczami Nialla*
 Ten widok będę miał do końca mojego życia. Cały czas mam przed oczami widok sprzed kilku godzin. Krew, rozbite szkło na drewnianej podłodze, krew, Nicole leżąca na ziemi pół żywa - i jeszcze więcej krwi. Gdy zasypiam na tym plastikowym krześle to od razu sie budzę , gdyż widzę intensywną czerwień.
 Tak jestem w szpitalu, ale nie tylko ja. Harry chodzi po korytarzu w tą i z powrotem, a Louis pije już chyba piąty kubek kawy. Siedzimy przed salą operacyjną około 8 godzin i nadal nic nie wiemy. Każdy z nas chciałby wiedzieć czy jak z Nicole i kto jej to zrobił. 
 Wyszedł lekarz z sali. Wszyscy popatrzeliśmy w jego stronę z nadzieją.
- Co z nią? - spytał Harry. W jego głosie można było wyczuć smutek i przerażenie.
- Panowie z rodziny? - spytał lekarz. Miał krótkie, czarne włosy, około 1.80 wzrostu i na oko 30 lat.
- Jesteśmy jej przyjaciółmi - odezwał sie Louis.
- Nie mogę udzielić wam informacji. Przepraszam. - powiedział i już chciał odejść, ale zatrzymał go mój głos.
- Jestem jej narzeczonym. - palnąłem bez namysłu. Chłopacy spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Panu mogę powiedzieć. - odezwał sie i podszedł bliżej. - Operacja się udała, ale wystąpiły także komplikacje. Ta doba zadecyduje o jej życiu. - rzekł na jednym wdechu.
 - Możemy ją zobaczyć? - spytałem z nadzieją.
 - Niestety dopiero jutro będzie taka możliwość. A teraz przepraszam muszę iść. - powiedział i odszedł.
 - Narzeczony? - spytał Harry.
 - A powiedziałby nam gdybym nie skłamał? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
 - No racja. - powiedział Louis.
 - Wracajmy do domu. Musimy się wyspać. - powiedziałem ziewając. Chłopacy przyznali mi rację.

 *Rano*
 W nocy nie mogłem spać. Cały czas kręciłem się z boku na bok. Spojrzałem na telefon. Była godzina 5.46. Zrezygnowany tym, że zasnę zszedłem na dół do kuchni i zrobiłem sobie mocną kawę. W pomieszczeniu zauważyłem Louisa. Miał spuszczoną głowę nad kubkiem kawy. Podszedłem do niego i położyłem moją dłoń na jego ramieniu. Wzdrygnął się i spojrzał w moją stronę. Miał czerwone i opuchnięte oczy. Płakał. Wstał, a ja go przytuliłem. Wyszeptałem tylko " Będzie dobrze zobaczysz "  . Staliśmy tak kilka minut. Tego było nam trzeba. Pocieszenie przyjaciela w trudnych chwilach.

*Oczami Eleanor*

 Co ja zrobiłam? Nie chciałam aby ona zginęła, ale należało jej się. Zasłużyła na to. Ja cierpię przez nią. Ale nikt się nie może dowiedzieć, bo inaczej Louis się ode mnie odwróci i doniesie na policję i będzie po mnie...

 Szłam jedną z ulic Londynu. Na nosie miałam okulary przeciwsłoneczne, aby inny nie widzieli moich napuchniętych i czerwonych oczu. Moim oczom ukazuje się cel mojej wędrówki - dom. Podchodzę do drzwi i pukam do nich. Otwiera mi wesoła Perrie, ale gdy zobaczyła mój stan od razu mnie przytuliła. Zaprowadziła mnie do salonu i zrobiła ciepłą herbatę. Opowiedziałam jej wszystko. To moja najlepsza przyjaciółka i ma prawo wiedzieć.
 - Nie martw się nikomu nie powiem skarbie. - powiedziała Pezz głaskając mnie po włosach.
 - Oby było dobrze... - rzekłam.

________________________

Jest kolejny rozdział ;D 
Nie jestem z niego zbytnio zadowolona , ale opinię zostawiam wam ;D 

PS: Nie mam nic do Eleanor, lubię ją, ale do opowiadania przydzieliłam jej taką rolę xD 




piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 18

-Buuu - odskoczyłam jak oparzona, potknęłam się o gałąź i przewróciłam na ziemie. Zaczęłam głośno krzyczeć.
- Louisie Wiliamie Tomlinsonie! Ja cię kiedyś zabije! - krzyknęłam jak najgłośniej mogłam.
- Ale to nie ja! To Harry ! - usłyszałam jego głos. Otarłam łzy, które miałam w oczach i spojrzałam się na Lokowatego, który śmiał się na cały głos.
- Nienawidzę cię. - wysyczałam i podniosłam się do pozycji stojącej, ale noga zaczęła mnie boleć i gdyby nie silne ramiona Hazzy, które objęły mnie wokół talii - upadłabym. Znowu. -Ał... - syknęłam z bólu. Loczek pomógł usiąść mi na dużej, złamanej gałęzi.

 - Na moje oko skręciłaś kostkę. - powiedział Louech sprawdzając stan kostki.
 - Tylko nie to... - Schowałam twarz w dłoniach. - Mam nadzieję, że wiesz jak nas stąd wydostać. - spojrzałam na Harrego z nadzieją.
 - Tak wiem. - powiedział pokazując dwa rzędy śnieżnobiałych zębów. - Louis. weź naszą kalekę na ręce. Będziesz ją niósł.
 - Ej, ale ja nie kaleka. - powiedziałam zakładając ręce na piersi.
 - Nie obrażaj się, bo cię noc zastanie. - zaśmiał się Loczek. Poczułam ręce Tommo na moich biodrach. Zaniósł mnie do samego domku. Tam Liam opatrzył moją nogę, po czym zjedliśmy wspólnie śniadanie i udaliśmy się w podróż powrotną.


* Tydzień później *

 Siedziałam sobie w salonie i oglądałam jakiś film. Byłam sama w domu. Zegarek wskazywał godzinę 13.59. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Wyłączyłam TV i poszłam je otworzyć. Zobaczyłam w nich zapłakaną Eleonor.
 - Wejdź. - powiedziałam i wpuściłam dziewczynę do salonu. - Co się stało? - spytałam z troską.
 - Ty się stałaś ! - krzyknęła. Natychmiast odsunęłam się od niej na bezpieczną odległość. - Wszystko było przepięknie dopóki ty nie zjawiłaś się w życiu Louisa!
 - O co ci chodzi? - spytałam zdziwiona.
 - Całowałaś się z nim! - krzyknęła. - Tam w tym pieprzonym lesie!
 - Ja nie chciałam tego. To on mnie pocałował...
 - Jesteś zwykłą szmatą! Perrie miała racje abym na ciebie uważała. A ja głupia nie posłuchałam. - zaczęła płakać.
 - Wyjdź z mojego domu. Nie pozwolę się obrażać! - teraz to ja zaczęłam krzyczeć.
 - Nie będę się słuchać jakiejś dziwki!
 - Przegięłaś teraz! Gdybyś go nie olewała i okazywała mu więcej miłości to nie szukałby pocieszenia u mnie. - powiedziałam spokojnie. Widziałam, że doprowadzam tym El. do wściekłości. - Co okazałam się lepszą od ciebie? - powiedziałam uśmiechając się ironicznie. Byłam z siebie zadowolona... ale po chwili tego pożałowałam. Brunetka wzięła duży szklany wazon w kwiaty, który kupiłam razem z Alex. Dziewczyna rzuciła nim we mnie i poczułam tylko ból i ciemność...

*Oczami Nialla *

 Razem z Louisem i Harrym poszliśmy odwiedzić Nicole. Zapukałem kilka razy, ale nikt mi nie otwierał.
 - Może jej nie ma? - Spytał Louis.
 - Powinna być w domu. - odezwał się Harry.
 Chwyciłem za klamkę i drzwi się otworzyły. Spojrzeliśmy po sobie zdziwieni i weszliśmy do środka. Przeszliśmy do salonu, a co tam zobaczyliśmy to nas przeraziło... Wszędzie była krew - na ścianach, podłodze, sofie, dywanie stoliku...   Na podłodze leżały kawałki szkła, a w nich Nicole. Louis zrobił się cały blady, a Harry upadł na ziemię. Zapewne zemdlał. JA szybko podszedłem do dziewczyny i sprawdziłem puls. Był prawie niewyczuwalny.
 - Louis dzwoń po karetkę natychmiast! - krzyknęłam. Chłopak szybko wykonał moje polecenie. - Zobacz co z Harrym - powiedziałem i spojrzałem na dziewczynę. - Nie rób nam tego proszę... - wyszeptałem do niej. - Zostań z nami... - po moim policzku popłynęła łza. - Znajdę tą osobę co ci to zrobiła i  rozliczę się z nią zobaczysz, tylko proszę nie odchodź. - zacząłem płakać. Ktoś złapał mnie za ramię i pociągnął do tyłu. Ujrzałem ratowników, którzy zaczęli opatrywać dziewczynę. Spojrzałem na Tommo i przytomnego już Harrego. Oni też płakali.
 Ratownicy opatrywali rany, robili jakieś zastrzyki, oddychanie usta-usta, naciskali na jej klatkę piersiową. Urządzenie do którego ją podłączyli zaczęło piszczeć i pokazała się na nim długa wąska linia....

 Przepraszam, że dodaję dopiero dziś, ale najpierw zabrali mi laptopa do naprawy, a i zwichnęłam sobie palca co utrudnia mi pisanie ;c  

 Rada na przyszłość = Nigdy nie grajcie w piłkę nożną, bo skończycie jak ja ! K.Tommo 

  Liczę na wasze szczere komentarze <3 
 + Jesteście ciekawi co się zdarzy w następnym rozdziale? 
  



piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 17

Szczęśliwych walentynek kochani ♥



 Obudziłam się wtulona w Louisa. Usiadłam na trawie. Miałam na sobie jego bluzę, którą mi dał wieczorek jak leżeliśmy wtuleni w siebie/ Spojrzałam na chłopaka. Tak słodko spał. Niestety muszę go obudzić, bo chce opuścić ten pieprzony las.
 - Louis! Wstawaj! - krzyknęłam dając mu w twarz.
 - Jeszcze pięć minut... - powiedział odwracając się na drugi bok.
 - Mam marchewki! I sobie je zj...
 - Marchewki! - krzyknął Tommo od razu siadając na trawie.
 - Żartowałam. - zaczęłam się śmiać.
 - Nie ładnie tak... - niestety przerwałam mu.
 - Zabierz mnie stąd wreszcie! - krzyknęłam.
 - Już się robi. - rzekł wstając i podając mi rękę aby mi pomóc. Zignorowałam gest i wstałam bez jego pomocy. Nakazałam gestem ręki aby prowadził. Chłopak zaśmiał się, splótł nasze palce i zaczął prowadzić. Po około godzinie rzekłam zrezygnowana.
 - Louis, jesteśmy w tym miejscu już trzeci raz. - stanęłam w miejscu.
 - Jak to? - spytał zdezorientowany.
 - Patrz. - powiedziałam i podniosłam z ziemi moje kolczyki. - Zostawiłam je tu i wiem przynajmniej, że błądzimy.
 - Mogłaś nie iść ze mną . - powiedział.
 - Chciałam zostać w tym domku, ale to ty się uparłeś! - krzyknęłam.
 - To trzeba było powiedzieć, że nie chcesz iść.
 - Louis! Ty jesteś głupi czy głupiego udajesz ?! - moje oczy się zaszkliły -  Przeklinam dzień kiedy znalazłam ten pieprzony telefon. - po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Schowałam twarz w dłonie aby ich nie widział. Stałam tak kilka minut, gdy poczułam jak mnie obejmuje, i szepcze ciche "przepraszam". Spojrzałam w jego oczy. Nasze usta dzieliły centymetry. Louis zmniejszył tą odległość i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Oddałam go. Zaczęliśmy się całować. Louis pogłębiał pocałunek z każdą minutą. Jego wargi były takie słodkie i miękkie. Czułam się świetnie... Stop! Oderwałam się od niego, a po moich policzkach znowu zaczęły spływać łzy. Tommo spojrzał na mnie zdziwiony.
 - To się nie powinno zdarzyć. - powiedziałam odwracając się do niego plecami.
 - Czemu? - spytał nadal w szoku.
 - Czuje się jak jakaś szmata. - rzekłam i spojrzałam mu w twarz. - Ty masz dziewczynę! Eleanor coś ci to imię mówi? - krzyknęłam.
 - O Boże... - powiedział Louis łapiąc się za głowe. - Zapomnijmy o tym.
 - Zapomnieć?! - krzyknęłam. - Najpierw mnie całujesz, a potem każesz zapomnieć? - pokręciłam przecząco głową. - Postaram się, ale wyciągnij nas stąd. Czy proszę o tak wiele?
 - Wyciągnę nas. Chłopacy nas pewnie też szukają. - powiedział wstając. Chciał złapać moją dłoń, ale nie pozwoliłam mu. szłam za nim i rozmyślałąm nad tym pocałunkiem. Perrie się nie może dowiedzieć. Szłam wpatrzona w ziemię. Podniosłam głowę, ale nie zauważyłam Louisa. Zaczęłam nerwowo się rozglądać.
 - Zabiję idiotę. - powiedziałam opierając się o pień drzewa. Zamknęłam oczy aby się trochę uspokoić.
 - Buuu! - odskoczyłam jak oparzona od drzewa, potknęłam się o gałąź i upadłam na ziemię.


___________________________________

 Taki krótki i na szybko, ponieważ rodzice dali mojego laptopa do naprawy i nie miałąm jak napisać. 
Postaram się aby następny był chociaż dłuższy. 

Liczę na komentarze <3 












piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 16

*Oczami Nicol*

 Weszłam do kuchni, w której siedzieli już Harry, Liam i Sophie. Uśmiechnęłam się na ich widok. 
 - Kacyk męczy? - spytałam Loczka śmiejąc się. Przeszył mnie wzrokiem. - Trzeba było tyle nie pić.
 - Czemu ty się znęcasz nade mną psychicznie ? - spytał.
 - Czemu ty się znęcasz nade mną fizycznie ? - spytałam. Do końca śniadania siedział cicho. 

 - Chodź idziemy do lasu. - powiedział Louis wyciągając rękę aby mógł mnie prowadzić.
 - Po co ? - spytałam zdziwiona pomysłem.
 - Trzeba coś porobić. No dalej chodź. - smile.
 - Nigdzie nie idę. - powiedziałam krzyżując ręce na piersi.
 - Pójdziesz po dobroci czy siłą ? - zadziornie się uśmiechnął.
 - Louis ! - krzyknęłam. Chłopak wziął mnie na ręce i wyniósł z domku, - Okej po dobroci ! - krzyknęłam i Lou odstawił mnie na ziemię. - Coś czuję, że to nie najlepszy pomysł, ale prowadź. - brunet złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę drzew.
 - Wiesz w ogóle gdzie idziemy ? - spytałam po dłuższej chwili wędrówki.
 - Nie. - powiedział pokazując swoje śnieżnobiałe ząbki.
 - A jak się zgubimy ? - spytałam.
 - Przy mnie kotku to ty się nigdy nie zgubisz. - powiedział.
 - No to wracajmy. - powiedziałam stając w miejscu.
 - Czemu? - posmutniał.
 - Nie chce się zgubić. - powiedziałam.
 - Przestań marudzić i chodź. - uśmiechnął się.
 - Niech ci będzie.

 - Która godzina? - spytałam.
 - 20:12 - powiedział Lou spoglądając w telefon.
 - O której wyszliśmy z domku ?
 - Około 15.
 - Wiesz jak wrócić do domku? - spytałam.
 - Em...
 - Zgubiliśmy się?
 - Y...
 - Louis !
 - Tak...
 - Mówiłam ! Tobie zaufać ! - krzyknęłam siadając na jakiejś złamanej, dużej gałęzi.
 - Kotek... - powiedział chłopak siadając obok mnie. Odwróciłam się do niego plecami. - Wydostane nas stąd. - powiedział, a ja spojrzałam w jego stronę z nadzieja. - Zadzwonię do chłopaków. - wyciągnął telefon. - Cholera...
 - Brak zasięgu ? - spytałam. W oczach miałam już łzy.
 - Tak... - wybuchnęłam płaczem.
 - No i co?! Mówiłam, że się zgubimy! A ty oczywiście musiałeś postawić na swoim! - schowałam twarz w dłoniach.
 - Nicole... Nie płacz... Wydostanę nas stąd... Obiecuje... ale...
 - Ale?! - spojrzał na niego.
 - Chyba będziemy musieli tu przenocować.
 - Nie... - znowu wybuchnęłam płaczem.
 - Proszę nie płacz. - objął mnie, a ja wtuliłam się w jego tors próbując przestać płakać.
- Jak mam przestać niby? - spytałam już spokojniej. - Utknęłam w środku lasu z jakimś pajacem, który nie wie jak ma nas stąd wydostać.
 - Będzie dobrze... Czekaj... Pajac?
 - Tak pajac. - uśmiechnęłam się do niego .
 - Przeproś - nakazał.
 - Nie. - spojrzał na mnie zadziornie i zaczął mnie łaskotać, a ja zaczęłam się śmiać.

*Oczami Harrego* 

 - Coś długo ich nie ma. - zauważyłem. Jest 20 a ich nie ma już od 15. 
 - Pewnie gdzieś w krzaczkach... - zaczął śmiać się Zayn. 
 - Opanuj się. - przerwał mu Niall. - Oni nie byliby do tego zdolni. 
 - Niall , a skąd ty taki pewny? - spytałem. 
 - Bo znam Nicole. - powiedział blondyn. - A jeśli im się coś stało? 
 - Jeśli nie wrócą do jutra rana to pójdziemy ich szukać. - rzekł Liam
 - No tak. Pewnie ten palant ich zgubił i nie wie jak teraz wrócić . - wszyscy zaczęli się śmiać. 





  Przepraszam, że dodaje tak późno i taki krótki, ale dopiero niedawno wróciłam z meczu siatkówki  i pisałam na szybko. 

 Rozdział mi się nie podoba ;c Ale no cóż.... szybkość nie jest najlepsza ;c