- Obudziłam Cię? - spytałam.
- Tak. To znaczy nie... - zaczęliśmy się śmiać.
- Przepraszam za moje wczorajsze zachowanie. - powiedziałam przygryzając wargę i spoglądając w jego niebieskie tęczówki.
- Byłaś wkurzona na Harrego, rozumiem. Ta wczorajsza akcja była nawet zabawna. - uśmiechnął się.
- Chyba dla ciebie. To nie ty miałeś skorupki od jajek we włosach. - oburzyłam się.
- Będziesz się z tego jeszcze śmieć Zobaczysz. - puścił mi oczko.
- Postaram się. - pokazałam szereg białych ząbków. - Mógłbyś coś dla mnie zrobić?
- Tak słonko?
- Idź po moje ciuchy, bo zostały w łazience tego durnia. - leniwie wstał i wyszedł z pokoju. Podeszłam do lustra w jego pokoju i przejrzałam się. Jak nigdy wyglądałam ślicznie po przebudzeniu się. Wzięłam telefon Louisa, bo nie chciało mi się pójść po mój i zrobiłam sobie "sweet focie". Nawet nie wiem kiedy zjawił się obok mnie.
- Ślicznie wyglądasz w mojej bluzce. - powiedział Lou i przytulił mnie od tyłu. - A gdybyś...
- Co on zrobił z moimi ubraniami ? - spytałam przerywając mu.
- To samo co ty z jego. - powiedział. - Dam ci coś mojego. - pocałował mnie w policzek i zaczął przeszukiwać szafę. Podał mi czarne rurki i białą bluzkę w niebieskie paski.
- Jest problem. - rzekłam Spojrzał na mnie pytająco. - Nie lubię pasków.
- Nie masz wyboru. - uśmiechnął się. Poszłam do łazienki. Tam się ubrałam, przemyłam twarz i uczesałam włosy. Gdy wyszłam Louis stal już ubrany i wziął mnie za rękę i zaczął prowadzić zapewne do kuchni. Już na schodach czułam zapach naleśników. W pomieszczeniu siedzieli już wszyscy. Spojrzałam z wrogością na Harrego i usiadłam na przeciwko niego.
- Smacznego - powiedziałam do Loczka sarkastycznie wymuszając uśmiech i zaczęłam jeść naleśnika z nutellą. Posiedziałam chwilę jeszcze z chłopakami, a potem poszłam do domu. Ludzie się na mnie dziwnie patrzyli. No cóż. Pewnie na co dzień nie widzieli dziewczyny chodzącej w męskich ciuchach, ale to już ich problem. Wyciągnęłam z doniczki zapasowy klucz i otworzyłam drzwi. Jak się spodziewałam, Alex nie było w domu. Ech... Nie dziwię się jej. Najpierw poszłam wziąć długą kąpiel, a potem ubrałam się już w swoje ciuchy. Zabrałam się za porządki, gdyż dawno tego nie robiłam. Ostatnio tylko praca i praca. Podobała mi się oczywiście, ale i tak niedługo się skończy. Niestety.
*3 miesiące później*
- Ta będzie idealna. - uśmiechnęłam się do Alex podając jej białą sukienkę. - Szybko idź ją przymierz. - popchnęłam dziewczynę w stronę przymierzalni. Idzie na randkę ze swoim chłopakiem i chce wyglądać pięknie więc jej w tym pomagam. Poszłam wybrać jej jakieś buty.
- Te będą pasowały. - usłyszałam dobrze znany mi głos. Od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Odwróciłam się w stronę Louisa, który trzymał w dłoniach białe szpilki.
Przez te kilka miesięcy spędzałam z nimi każdą wolną chwilę. Zbliżyłam się strasznie do chłopaków. Są dla mnie jak przyjaciele. Przy nich nie udaję kogoś kim nie jestem. Poznałam także Eleanor. No cóż. Czułam do bruneta coś więcej, ale widzę jak jest szczęśliwy z dziewczyną i nie chce tego psuć. Cholernie do siebie pasują... A co z Harrym? Po trzech dniach przyszedł do mnie i przepraszał, ale już po tygodniu sprawił mi kolejny kawał. Cóż... Ja głupia wszystko mu wybaczałam, ale jeszcze się nie zemściłam. Czekam na lepszą okazję.
- Śledzisz mnie? - spytałam. No bo skąd mógłby wiedzieć czego szukam?
Przez te kilka miesięcy spędzałam z nimi każdą wolną chwilę. Zbliżyłam się strasznie do chłopaków. Są dla mnie jak przyjaciele. Przy nich nie udaję kogoś kim nie jestem. Poznałam także Eleanor. No cóż. Czułam do bruneta coś więcej, ale widzę jak jest szczęśliwy z dziewczyną i nie chce tego psuć. Cholernie do siebie pasują... A co z Harrym? Po trzech dniach przyszedł do mnie i przepraszał, ale już po tygodniu sprawił mi kolejny kawał. Cóż... Ja głupia wszystko mu wybaczałam, ale jeszcze się nie zemściłam. Czekam na lepszą okazję.
- Śledzisz mnie? - spytałam. No bo skąd mógłby wiedzieć czego szukam?
- Ja? Nie... - odezwał się speszony. Wzięłam od niego buty i zaniosłam je przyjaciółce.
- Pokaż się. - powiedziałam, a ona wyszła ubrana w sukienkę i w butach.
- Jeśli na lodzie się w tych butach nie zabijesz to będzie dobrze. - powiedział chłopak. Nawet nie wiedziałam kiedy znalazł się obok mnie.
- Wiesz co? Dzięki. - rzekła Alex naburmuszając się jak małe dziecko, które nie dostało wymarzonej zabawki.
- Nie słuchaj go. Ślicznie wyglądasz i nie zabijesz się. Chociaż jest początek grudnia i temperatura na minusie... ale będzie dobrze. - uśmiechnęłam się. Dziewczyna rzuciła mi wrogie spojrzenie i poszła sie przebrać.
- Czyli dzisiaj jesteś wolna. - zagadnął Louis.
- Nie wyciągniesz mnie na imprezę. - rzuciłam.
- No proszę. - zrobił minę szczeniaczka.
- Powiedziałam, że nie. - zaczął muskać swoimi wagami moją szyję. Nie lubiłam jak to robił. Zawsze ulegałam.
- Przyjadę po ciebie o 20. - szepnął mi do ucha, uśmiechnął się łobuzersko i odszedł. Zawsze tak robił. Ja się nigdy nie zgadzałam, ale on i tak musiał postawić na swoim. Jak ja w dzieciństwie.
- Idziemy płacić? - spytał Alex wyrywając mnie z zamyślenia.
- Tak, tak. I chodźmy na jakąś kawę dobrze? - kiwnęła tylko głową. Poszła do kasy i już po chwili szłyśmy do najbliższej kawiarni.
- Czyli dzisiaj jesteś wolna. - zagadnął Louis.
- Nie wyciągniesz mnie na imprezę. - rzuciłam.
- No proszę. - zrobił minę szczeniaczka.
- Powiedziałam, że nie. - zaczął muskać swoimi wagami moją szyję. Nie lubiłam jak to robił. Zawsze ulegałam.
- Przyjadę po ciebie o 20. - szepnął mi do ucha, uśmiechnął się łobuzersko i odszedł. Zawsze tak robił. Ja się nigdy nie zgadzałam, ale on i tak musiał postawić na swoim. Jak ja w dzieciństwie.
- Idziemy płacić? - spytał Alex wyrywając mnie z zamyślenia.
- Tak, tak. I chodźmy na jakąś kawę dobrze? - kiwnęła tylko głową. Poszła do kasy i już po chwili szłyśmy do najbliższej kawiarni.
*Wieczorem . Oczami Nicole*
20 zbliżała się dziwnie za szybko. Byłam skazana wyszykowanie się i pójście z własnej woli. Chłopacy by mnie siłą zaciągnęli na imprezę. Nie ważne było dla nich jak jestem ubrana. Wiem to z doświadczenia, bo już mi tak zrobili.
Najpierw wzięłam długą kąpiel, potem ubrałam ten strój ---->
Najpierw wzięłam długą kąpiel, potem ubrałam ten strój ---->
zakręciłam włosy lokówką i zrobiłam lekki, ale widoczny makijaż. Louis przyjechał punktualnie. Mi się nigdzie nie spieszyło. To małej torebki włożyłam telefon, portfel, szminkę i chusteczki. Chłopak zaczął dobijać się do drzwi. Zeszłam na po schodach na dół i przejrzałam się kolejny raz w lustrze. Otwierając drzwi musiałam się cofnąć aby nie dostać od bruneta, który chciał kolejny raz zapukać. Zmierzył mnie wzrokiem.
- To co idziemy? - spytałam uśmiechając się i jednocześnie zamykając drzwi na klucz, który wrzuciłam do torebki. Chłopak zaprowadził mnie to czarnego porsche i otworzył mi drzwi ze strony pasażera. W środku samochodu siedział Harry z Niallem. Przywitałam się krótkim " cześć " i później rozmowa sama się nam kleiła. W klubie spotkaliśmy dwójkę pozostałych członków 1D i ich dziewczyny.
- To co Nicole... - zaczął Zayn prowadząc mnie w stronę baru. Wiedziałam o co mu chodzi. Założyłam się z nim kto więcej da radę wypić. Głupia ja!
- Teraz na imprezie? - spytałam zaskoczona. - Chcesz mnie upić w miejscu publicznym?
- Wymiękasz? Czyli przegrywasz? - zaczął się już cieszyć. O nie! Co to to nie! To ja tu jestem mistrzem.
- Dobra. Zakład to zakład, ale stawiasz. - mulat zgodził się i zamówił pierwsze dwa drinki. Zamawiał kolorowe, aby nie pogubić się w liczeniu. W razie jak oboje będziemy wstawieni to chociaż ostatni kolor drinka zapamiętamy i będziemy pewni kto wygrał. Jak Zayn przegra musi podczas koncertu powiedzieć, że nie może zasnąć bez misia, a ja muszę podejść do jakiegoś małego dziecka i powiedzieć, że jestem nią z przyszłości i przyszłam ją ostrzec przed inwazją smerfów. Boże i, że ja się na to zgodziłam.
- To co idziemy? - spytałam uśmiechając się i jednocześnie zamykając drzwi na klucz, który wrzuciłam do torebki. Chłopak zaprowadził mnie to czarnego porsche i otworzył mi drzwi ze strony pasażera. W środku samochodu siedział Harry z Niallem. Przywitałam się krótkim " cześć " i później rozmowa sama się nam kleiła. W klubie spotkaliśmy dwójkę pozostałych członków 1D i ich dziewczyny.
- To co Nicole... - zaczął Zayn prowadząc mnie w stronę baru. Wiedziałam o co mu chodzi. Założyłam się z nim kto więcej da radę wypić. Głupia ja!
- Teraz na imprezie? - spytałam zaskoczona. - Chcesz mnie upić w miejscu publicznym?
- Wymiękasz? Czyli przegrywasz? - zaczął się już cieszyć. O nie! Co to to nie! To ja tu jestem mistrzem.
- Dobra. Zakład to zakład, ale stawiasz. - mulat zgodził się i zamówił pierwsze dwa drinki. Zamawiał kolorowe, aby nie pogubić się w liczeniu. W razie jak oboje będziemy wstawieni to chociaż ostatni kolor drinka zapamiętamy i będziemy pewni kto wygrał. Jak Zayn przegra musi podczas koncertu powiedzieć, że nie może zasnąć bez misia, a ja muszę podejść do jakiegoś małego dziecka i powiedzieć, że jestem nią z przyszłości i przyszłam ją ostrzec przed inwazją smerfów. Boże i, że ja się na to zgodziłam.
Rozdziały będę dodawać w piątki. W tygodniu nie mam czasu, bo niestety nauka ;c
I jak? Podoba się? ;D
I jak? Podoba się? ;D
Jejku super<3
OdpowiedzUsuńCudo.... Naprawdę podoba mi się.
OdpowiedzUsuńJest wyśmienite.
Czekam na nowy.
Na http://destructionindarkness.blogspot.com pojawił się rozdział 3, zapraszam :)
OdpowiedzUsuń