Mimo, ze minęło kilka dni od naszej kłótni o to zdjęcie w telefonie chłopaka, nadal byłam na nią wściekła. O 15.30 usłyszałyśmy dzwonek. Przyjaciółka leniwie wstała z kanapy i ruszyła otworzyć.
- Cześć Alex! Jest siostra? - usłyszałam. Mój kochany braciszek Kevin postanowił mnie odwiedzić. No pięknie. Tylko tego mi brakowało.
- Czego chcesz?! - krzyknęłam. Brat wszedł do pokoju i usiadł na fotelu obok.
- To już spokojnie siostry nie można odwiedzić? - uśmiechnął się do mnie.
- Kevin. Znam cie już prawie 19 lat i wiem kiedy czegoś chcesz. - spojrzałam na niego ironicznie. - Przejdź do rzeczy i żegnam.
- Jest taka sprawa... - urwał. - Mam kolegę i... - przerwałam mu bo dobrze wiedziałam o co chodzi.
- Nie u mówię się z nim! Co ty sobie myślisz? Nie pamiętasz co się stało ostatnim razem kiedy mnie chcialeś wyswatać?
- Taaaaa. Miał rękę w gimpie.
- No właśnie. - znowu zadzwonił dzwonek do drzwi. - A to kto znowu? - zwróciłam się do Alex.
- Zabij mnie. - powiedziała przerażona.
- Co się stało? - spytałam. Wyjrzałam lekko przez okno salonu i zobaczyłam ich... - Kevin. Idź otwórz drzwi i powiedz, że ty tu mieszkasz, a nas nie znasz okej? - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem. Po chwili jak to miał w zwyczaju uległ. Zawsze tak było. Pociągnęłam przyjaciółkę do kuchni. Starałam się usłyszeć rozmowę.
- Witam. Czy tu mieszka ta dziewczyna? - Znałam ten głos. To Harry. Pewnie pokazuje mojemu bratu zdjęcie.
- Przepraszam, ale nie znam. A czemu pytacie?
- Mamy taką małą sprawę do niej.
- Niestety nie mogę pomóc. - Alex zaczęłam się po cichu śmiać, a ja z nią. Zaczęła wymachiwać rękoma i w jednej chwili popchnęła szklankę, która poleciała w moją stronę. Duży kawałek szkła wbiło mi się w rękę, a reszta spadła z głośnym hukiem na ziemie. Starałam się nie wydobyć z siebie ani jednego dźwięku.
- Wszystko w porządku? - spytał Louis.
- To pewnie mój kot. - rzucił szybko Kevin i pożegnał się z chłopakami. Wpadł szybko do kuchni aby zobaczyć co się stało.
- Dziękuje ci Alex! - krzyknęłam.
- Czepiasz się mnie o wszystko!
- Ale mam powody. Najpierw syf w mieszkaniu, potem to zdjęcie, dzięki tobie mamy tych debili na głowie i jeszcze to! - wskazałam na moja rękę.
- Przepraszam! Tak wiem to moja wina! Poprawie się! - krzyknęła i wybuchła płaczem. Jeszcze przez chwile się kłóciłyśmy, a potem pogodziłyśmy. Dziwne, ale tak mamy. Brat tylko się z nas śmiał.
Kevin zawiózł mnie do szpitala. Tam za ciekawie nie było. Niestety. Najpierw czekać na przyjecie, potem wizyta w gabinecie, cierpienie i do domu. Najgorsze było to, że jacyś dwaj mężczyźni przyglądali mi sie przez cały czas. Boże... Tylko tego mi brakowało. Kolejnych debili mieć na głowie. Czemu ja mam takiego pecha? Do domu wróciłam dopiero o 21,49. Nie ściągając nawet ciuchów położyłam się do łózka i od razu zasnęłam.
*Następnego dnia*
Obudziłam się. Głowa i ręka mnie strasznie bolały. Dopiero po krótkiej chwili przypomniałam sobie co sie wydarzyło. Spojrzałam na zegarek. 12.12. Na drzemkę nie było mowy. Poszłam wziąć krótki prysznic i zmienić opatrunek, po czym ubrałam czerwone rurki i czerwoną koszule. Rozczesałam włosy i zrobiłam sobie mały makijaż. Zeszłam do kuchni. Strasznie burczało mi w brzuchu. Alex była w pracy. Jest fotografem w jakiejś firmie dla modelek czy coś. Na stole stał talerz z naleśnikami. Gdy już usiadłam aby zjeść zadzwonił dzwonek.
- Nawet człowiekowi spokojnie zjeść nie pozwalają. - wy marudziłam sobie pod nosem. Nie patrząc nawet kto to otworzyłam drzwi i szybko tego pożałowałam. Mina mi zrzedła. Harry się tylko zadziornie uśmiechał.
*O* Widzę , że nie tylko ja mam taki nawyk przerywania w takich momentach xDDD CO BĘDZIE DALEJ? No co? Ja chcę wiedzieć! :D
OdpowiedzUsuńPozdro
RiDa