niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 8

 Co chwilę czułam czyjś wzrok. Chociaż zaśpiewali dopiero jedną piosenkę to ja już chciałam aby to jak najszybciej się skończyło. Gdyby nie dzieci od razu bym uciekła, ale byłam zobowiązana ich pilnować. Spojrzałam na maluchy czy wszystko jest okej. Nagle dostrzegłam bladą jak ścianę Sophie. Szybkim krokiem podeszłam do niej i ukucłam przy niej.
 - Źle się czujesz? - szepnęłam do niej.
 - Boli mnie brzuszek. - powiedziała.
 - Chodź. - powiedziałam wstając i biorąc ją na ręce. - Chce ci się wymiotować?
 - Trochę. - spojrzałam na Lucy, a ta kiwnęła głową. Wyszłam z nią na korytarz i skierowałam się do łazienki. Niestety mała zaczęła wymiotować. Już wolałabym stać tam na tej sali i być zmuszona aby na nich patrzeć niż aby Sophie wymiotowała. Gdy skończyła mocno ją przytuliłam i poszłam z nią do sali przedszkolnej gdzie zrobiłam jej ciepłą herbatę i zadzwoniłam do jej rodziców.
 - Plose pani ? - spytała spoglądając na mnie swoimi czekoladowymi oczami.
 - Tak skarbie
 - A dlaczego się wymiotuje?
 - Wiesz... - boże dziecko nie wiem. - wtedy... kiedy... atakują nas wirusy. Jak na przykład masz kaszel albo katar.
 - Aha. - powiedziała i zajęła się piciem herbaty. Po 40 minutach przyjechała jej mama i ja zabrała. Gdy się żegnałyśmy przedszkolaki wróciły po koncercie. Miałam się nimi sama zając, bo kochana Lucy idzie na jakąś kawę i ciasto. Przecież ja mam zawsze pecha. Usiadłam sobie za biurkiem, a dzieciom powiedziałam aby mogły się bawić.
 - Proszę pani! Śpiewaliśmy One Way Or Another ! - powiedział jakiś chłopczyk.
 - Jestem z was dumna! A zaśpiewacie mi? - spytałam, a oni zaczęli mi całą piosenkę śpiewać. Gdy skończyły usłyszałam brawa. Spojrzałam w stronę drzwi, w których stał Harry ze swoim kolegą. NA początku występu przedstawiali się i dlatego wydaję mi się, że ma na imię Liam.
 - Bardzo ładnie ! - krzyknął Harry i usiadł koło mnie. - Może kiedyś nas zastąpią. - spojrzał na mnie, a ja się uśmiechnęłam. - Kiedy wyszliśmy na scenę byłaś strasznie zaskoczona, a potem uciekłaś. - spojrzał na mnie figlarnie.
 - Nie spodziewałam się was. - rzekłam. - A uciekłam tylko dlatego, że moja podopieczna zaczęła wymiotować. - spojrzałam na niego. - A zdążyliście posprzątać pokój?
 - A co zrobili? - spytał jego kolega.
 - Najpierw mnie porwali, a potem rozwalili poduszki w pokoju niejakiego Zayn'a - rzekłam.
 - Co wyście zrobili?! - krzyknął.
 - Nicola, to jest Zayn. - powiedział Harry spoglądając na mnie morderczym spojrzeniem.
 - Ups... - powiedziałam. - Ale załatwicie to potem, bo tu są dzieci.
 - To idę poczuć się znowu dzieckiem. - rzucił Loczek i poszedł się bawić z maluchami. Jego przyjaciel dołączył się do nich. Chłopacy po prostu byli w swoim żywiole. Układali wierze z klocków, jeździli samochodzikami i bawili się lalkami. Robiłam im przy tym zdjęcia z mojego miejsca.
 - Szukałem was wszędzie. - powiedział Lou wchodząc.
 - Ciii... dzieci się bawią. - powiedziałam pokazując chłopakowi ząbki.
 - Ale ja mówię o Harry'm i Zayn'ie... - odparł siadając na krześle obok mnie.
 - Właśnie o nich mi chodzi. - Louis zaśmiał się i spojrzał mi w oczy. Jakie on miał słodkie niebieskie tęczówki. Hipnotyzowały mnie. Szybko odwróciłam wzrok i spojrzałam na dzieci. Poczułam jego rękę na moim udzie. Zaczął nią jeździć w górę i w dół, przyprawiając mnie o dreszcze. Zagryzłam wargę rumieniąc się. Wpatrywał się we mnie z iskierkami w oczach. Boże co on ze mną robi.
 - Proszę pana. - odezwała się Natalie szturchając bruneta. Spojrzał na nią z uśmiechem. - To dla pana. - powiedziała podając mu złożoną kartkę na pół.
 - Laurka? - spytałam śmiejąc się. Louis zaczął czytać zawartość otwierając przy tym szeroko oczy.


1 komentarz:

  1. Ugr zawsze kończysz w takich momentach :( Nie mogę doczekać się nn <3 Szczęśliwego Nowego Roku! RiDa :*

    OdpowiedzUsuń