czwartek, 19 grudnia 2013

Rozdział 4

 - Nawet człowiekowi spokojnie zjeść nie pozwalają. - wy marudziłam sobie pod nosem. Nie patrząc nawet kto to otworzyłam drzwi i szybko tego pożałowałam. Mina mi zrzedła. Harry się tylko zadziornie uśmiechał.
 - Jak tam kotku? Łapka już nie boli? - zaśmiał się, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi. Bez mojego pozwolenia wyminął mnie w przejściu i zamknął drzwi.
 - Czemu łapka? - spytałam zdezorientowana.
 - Ten chłopak wczoraj powiedział, że kot mu w kuchni grasuje. - uśmiechnął się pokazując swoje dołeczki. Pogłaskał mnie po policzku, a jak oparzona się cofnęłam.
 - Wiem mój brat jest głupi. - odparłam. Kocham mojego brata! Wielbię!
 - Czyli braciszek? - spojrzał na mnie a ja przytaknęłam. - Muszę uważać. - no i znowu się uśmiechnął.
 - Ty lepiej uważaj. Bo jeszcze mam dwóch dodatkowych. - pogroziłam.
 - A ja mam czterech kolegów. - spojrzał mi w oczy, które pokazywały jak bardzo się boję. - Nie bój się. Gwałcicielem nie jestem. - odetchnęłam z ulgą, na co on się zaśmiał. Zaczął iść w moją stronę, a ja się zaczęłam cofać. Natrafiłam na ścianę.
 - Cholera. - powiedziałam. Stał bardzo blisko mnie. Wręcz za bardzo blisko. Nasze twarze dzieliły tylko centymetry.
 - Gwałcicielem może nie jestem, ale mordercą? Kto wie... - wyszeptał mi do ucha a ja pisnęłam. Wtedy poczułam jego ręce na moim brzuchu i zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się głośno śmiać. Po kilku minutach, które dla mnie były katorgą. - Jeszcze tylko twoja koleżanka.
 - To tyle? - spytałam dziwiąc się.
 - Poczekaj na Louisa. - spojrzałam na niego pytająco. - Tego co kazałaś mi do psychiatry wysłać.
 - Zaczynam się bać. A teraz... Mogłabym zjeść śniadanie? - spytałam.
 - Śniadanie? - zaśmiał się. - Dziewczyno. Ty wiesz, która godzina?
- Chłopaczku ty wiesz o której wstałam? Nie? To daj mi zjeść śniadanie. - skierowałam się do kuchni i zaczęłam jeść. Co się ze mną dzieje? Przecież w moim domu jest jakiś obcy chłopak, a ja sobie śniadanie jem. Nagle wszedł do kuchni i usiadł na przeciwko mnie.
 - Jak masz na imię? - spytał mi się. Ja się zaczęłam śmiać. - No co? Nie przedstawiłaś mi się.
 - I nie zamierzam. - odparłam. - Ej a skąd wiedziałeś, że sobie coś z ręką... ech przepraszam... z "łapką" zrobiłam? - spytałam podejrzliwie. O zaczął się zastanawiać.
 - Zobaczyłem, że masz rękę owiniętą.
 - Kłamiesz. Nie mogłeś zobaczyć bo miałam ja za plecami. - teraz to ja się uśmiechnęłam. - Śledziłeś mnie?
 - Dobra. Koledzy byli w szpitalu i cię widzieli. Jak masz na imię ? - dążył dalej.
 - Zgadnij. - uśmiechnęłam się zadziornie. Usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi i zamykanych drzwi.
 - Nicola! Już jestem. - krzyknęła Alex, a ja schowałam twarz w dłoniach.
 - Zgaduję, że Nicola. - zaczął się śmiać.
 - Nienawidzę cię Harry. - odparłam i wyszłam z kuchni do salonu gdzie była dziewczyna. - Alex... - zaczęłam.
 - Tak? Stało się coś? - spytała z troską. Poczułam dotyk na moim ramieniu i odskoczyłam szybko do przyjaciółki.
 - To się stało wskazałam na chłopaka.
 - Oł... - powiedziała. Harry podszedł do niej i zaczął ją łaskotać jak mnie,  po czym się pożegnał mówiąc, że następne spotkanie będzie inaczej wyglądało. My spojrzałyśmy na siebie i zaczęłyśmy się śmiać.
 - To nie sprawiedliwe?! - krzyknęłam.
 - Co? - spytała nadal się śmiejąc.
 - On mnie prawie do zawału doprowadził i dłużej mnie łaskotał... - odparłam smucąc się.
 - Idziemy na zakupy ? - uśmiechnęła się.
 - Z tobą zawsze. - zaczęłyśmy się ponownie śmiać.

1 komentarz:

  1. Ale mordercą?! Hahahahah xD Lol Nie mogę :D Nie mogę doczekać się nn <3
    Wesołych Świąt :)
    RiDa

    OdpowiedzUsuń